Urlop = odwyk

Jak zapewne wiecie z mediów społecznościowych, ostatnio byłam na urlopie. Na ten czas na blogu nastała cisza – mogłam oczywiście zaplanować kilka wpisów (myślałam nawet o tym), ale… wolałam nie. Czemu? Dlatego, że czasami po publikacji nagle okazuje się, że mam literówkę. Albo złe formatowanie. O błędach merytorycznych nie wspominając. A jako, że jestem perfekcjonistką, od razu po wyłapaniu takich błędów chcę je poprawić. Na urlopie nie mam i nie chcę mieć czasu na takie rzeczy.

Na urlopie chcę mieć czas dla siebie, Mojego, rodziny, znajomych.

Wszelkie czynniki, które na co dzień mnie rozpraszają, chcę wyłączyć. Te czynniki to na przykład:

  • maile różnego typu: od ofert po prywatną korespondencję
  • aktualności ze stron, które obserwuję
  • posty znajomych o tym, co jedli i pili, albo gdzie są
  • powiadomienia dotyczące bloga i fanpejdża
  • informacje z pracy dotyczące osób/projektów

Na czas urlopu zostawiam to wszystko. Wyłączam internet i komputer. Mój umysł zajmują tylko morze/góry/jeziora itp. Najważniejszy problem dnia to to, czy zjem na obiad burgera czy pizzę. Nie muszę się nigdzie spieszyć (no chyba, że wykupiłam wycieczkę i muszę zdążyć do autokaru). Z tym się wiąże to, co lubię najbardziej – nie muszę nosić zegarka.

Wiem, że nie wszyscy chcą i umieją wyeliminować wymienione wyżej czynniki. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wraz z wyższym stanowiskiem i większymi obowiązkami przychodzi większa odpowiedzialność. Ale w teorii, gdy sam szef szefów w danej firmie idzie na urlop, firma nadal powinna normalnie funkcjonować. Jeśli okazuje się, że urlop 1 osoby blokuje pracę innym osobom, to znaczy, że coś zostało źle w firmie zaprojektowane.

Wiadomo, zdarzają się różne przypadki. I na prawdę potrzebny jest kontakt pracownik <=> praca w trakcie urlopu tego pracownika. Ale jeśli już okazuje się, że musimy przerwać osobnikowi X wypoczynek na Hawajach czy w innym Honolulu, to może zastosujmy się do kilku zasad:

  • jeśli X nie wyraził(a) zgody na kontakt w trakcie urlopu – wyślijmy mu/jej firmowego maila. Jeśli będzie chciał(a), w wolnym czasie sprawdzi pocztę. Jeśli nie będzie chciał(a) – sprawdzi po powrocie.
  • jeśli X wyraził(a) zgodę na kontakt telefoniczny w trakcie urlopu – trzymając w ręce telefon zastanówmy się, czy nasz problem jest na pewno aż tak ważny? Czy na pewno nie ma nikogo innego, kto może nam pomóc w tej sytuacji? Czy X będzie miał(a) możliwość udzielenia pomocy np. nie posiadając dostępu do internetu w celu zdalnego połączenia się z komputerem? A przede wszystkim, czy pora dnia (z uwzględnieniem stref czasowych!) jest odpowiednia?
  • jeśli X wyraził(a) zgodę na kontakt w trakcie urlopu i obiecał(a) stałą dostępność telefoniczną/mailową – to znaczy, że nie idzie na urlop 🙂 Po prostu będzie pracował(a) w mniejszym przedziale godzin i w innym miejscu. Ale w głowie ciągle będzie miał(a) pracę. A chyba nie o to chodzi w urlopie.

Moim wskaźnikiem dobrego urlopu jest to,

jak szybko zapominam dni tygodnia.

Dat nigdy nie pamiętam, ale skoro w danym momencie nie mam pojęcia, czy jest piątek, czy poniedziałek (i w sumie jest mi to kompletnie obojętnie) – to znaczy, że jestem kompletnie zrelaksowana i wypoczywam na 100%.

A nawiązując do tytułu posta – dla mnie urlop jest po prostu przyjemnym odwykiem od pracy i mediów, które otaczają mnie na co dzień.

4 uwagi do wpisu “Urlop = odwyk

  1. Doskonały wpis. Otstanio zastanawiałem się, dlaczego ludzie muszą przejechać ileś-tam kilometrów, aby w ogóle odpocząć, skoro mogą poniekąd odpocząc we własnym domu (po to go kupili lub wybudowali). Doszedłem do wniosku, że jest to związane z ucieczką od rutyn, które z kolei napędzają dystrakcje. nasze codzienne życie składa się z setek rytuałów, które w wyglądają zawsze tak samo w domu. Rytuał to nie tylko przeprowadzenie jednej czynności, ale i szereg czynności dokonywanych w ustalonym porządku (po tym robie tamto, po tamtym owo, po owym siamto itd.). Rutyna jest męcząca, więc dystrakcje w postaci odbierania e-maili czy śledzenia uaktualnień od znajomych wręcz (paradoksalnie) pomagają „uciec od rutyny”. Wyjazd zaburza ten „porządek” (sznur rutyn) i dystrakcje są mniej potrzebne – samo przełamanie monotonnego ciągu rutyn jest jakby dystrakcją samą w sobie, aczkolwiek zdrową, absorbującą nasze zmysły, zatem nie ma potrzeby jeszcze bardziej się absorbować. Ot, taka teoria 🙂

    Żaden pracodawca nie powinien (przynajmniej w teorii) zawracać gitary pracownikowi na urlopie. W pracy używam innego adresu e-mailowego, którego skrzynka jest dostępna tylko na intranecie. Prywatnego adresu nie używam do oficjalnej korespondencji.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Jak najbardziej masz rację 🙂 Nie trzeba wyjeżdżać daleko. A nawet (jak piszesz) nie trzeba ruszać się z domu – aczkolwiek prywatnie wolałabym nie spędzać całego urlopu w dobrze znanych 4 ścianach.
      A co do maili – jak najbardziej: mail firmowy to mail firmowy, a mail prywatny to mail prywatny. Dlatego nie popieram znoszenia granicy między tymi dwoma skrzynkami pocztowymi.

      Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s