Dość długo zabierałam się za napisanie tego wpisu. Chciałam mieć pewność, że zbiorę wystarczająco dużo doświadczeń po kolejnej zmianie pracy, żeby przeanalizować z perspektywy kilku miesięcy, co udało mi się osiągnąć.
Na początek wprowadzę Was w moją sytuację. To był maj 2020, obowiązkowa praca zdalna od kilku miesięcy, tuż po lockdownie, gdy siedziałam w domu 24h. Od kilku miesięcy byłam w nowym projekcie, który mi się nie podobał (szczegóły poniżej). Czułam się źle z powodu zamknięcia w domu (COVID-19), niewielkiego kontaktu z kolegami z pracy (bez wideo), moja praca nie sprawiała mi radości, byłam przeważnie zła albo smutna. Nie miałam siły ani ochoty na „pracę po pracy”.
Retrospektywa – rozgwiazda
Natknęłam się na ten sposób analizy podczas słuchania jakiegoś podcastu. Jeśli dobrze kojarzę, to był to podcast „Z pasją o mocnych stronach” Dominika Juszczyk (polecam!).
O co chodzi z retrospektywą o typie rozgwiazdy? Chodzi o zapisanie rzeczy, które w danym momencie spełniają kategorie:
- KEEP – chcę robić to dalej, podoba mi się to
- MORE – robię tego mało, a chcę więcej, bo mi się podoba
- START – nie robię tego w ogóle, a chcę zacząć
- STOP – robię coś, co mi się nie podoba, a nie chcę tego robić
- LESS – chcę coś robić mniej, bo niezbyt mi się podoba

Moja retrospektywa Starfish
Przedstawiam moją własną, prywatną retrospektywę z kwietnia 2020.

KEEP
Jak widać, w sekcji KEEP jest najwięcej wpisów. Jest wiele rzeczy, które mi się podobały. Programowanie, możliwość pisania postów technicznych na bloga w trakcie pracy, organizacja konferencji Wroc# i inne.
MORE
Brakowało mi różnego rodzaju spotkań (chodziło głównie o takie z kamerkami). Lubiłam prowadzić demo/review przed klientem. Chciałam się też bardziej rozwijać w technologiach Microsoftu.
START
W projekcie brakowało mi pracy z MS Azure, kontaktu z zagranicznym klientem, pilnowania wysokiej jakości kodu, czy pracy z .NET Core (miałam to wszystko we wcześniejszym projekcie). Dodatkowo chciałam również zacząć rozwój w kierunku liderowania/mentoringu, co na tamten moment mogło się zadziać, ale bardzo powoli (przejście przez pakiet szkoleń, z perspektywą zostania liderem „kiedyś, może”).
STOP
Tu była część, której nie cierpiałam i która wpływała najgorzej na moje samopoczucie. Walka z kodem legacy, Javą i TeamCity. Do tego bardzo skomplikowany biznes, który w ogóle mnie nie interesował. Pomimo nastawienia, że nawet z takich rzeczy nie sprawiających radości można się czegoś nauczyć i rozszerzać perspektywę, tak naprawdę wiedziałam, że ta wiedza nie jest mi niezbędna do tego, by się rozwinąć w wybranym przeze mnie kierunku.
LESS
Były też rzeczy, które sprawiały mi mniej frajdy, ale byłam w stanie je zaakceptować. Było to pisanie zapytań i kwerend SQL, a także utrzymywanie kodu. Z mojej perspektywy takie doświadczenia wpasowywały się w moją ścieżkę rozwoju – aczkolwiek chciałam je ograniczyć, bo sprawiały mi mniej satysfakcji.
Retrospektywa retrospektywą, ale co dalej?
Według retrospektywy wyszło mi, że nie ma szans pójść dalej (w kierunku START i MORE, a nie STOP i LESS) w bieżącym projekcie. Niestety firma nie miała projektów (lub miejsc w projektach), które by mi pozwoliły iść wybraną ścieżką. Podjęłam więc trudną decyzję o złożeniu wypowiedzenia – pomimo braku alternatywnej oferty pracy. Byłam zmęczona psychicznie i wiedziałam, że pozostanie w projekcie podczas poszukiwań nowej pracy tylko pogorszy mój stan.
Wychodzenie ze strefy komfortu
Zmiana pracodawcy, zespołu, całego środowiska to bardzo duża zmiana. Dla osób, które się przywiązują do takich rzeczy, jest to trudna decyzja. Przełożenie własnych potrzeb ponad potrzeby zespołu/firmy – to duży krok, który zwykle robimy z pewną obawą. Nie wiemy na 100%, czy u przyszłego pracodawcy będzie lepiej. Zmiana pracy wiąże się więc z ryzykiem.
Wypowiedzenie bez nowej pracy
Napisałam, że złożyłam wypowiedzenie bez posiadania oferty nowej pracy. Nie mogłabym sobie na to pozwolić, gdyby nie pewność, że z zaoszczędzonych pieniędzy (poduszka finansowa) jestem w stanie żyć na podobnym poziomie bez wynagrodzenia przez kilka miesięcy. Oczywiście zawsze istniała obawa „co potem”. Ale z drugiej strony miałam kartę przetargową dla przyszłego pracodawcy – mogę zacząć dowolnego dnia, nie obowiązuje mnie okres wypowiedzenia.
Dużo nauki
Za każdym razem, gdy zmieniałam pracę (a czasami tylko projekt), wiązało się to z nauką nowych rzeczy. Nowy framework, nowe narzędzie do zarządzania zadaniami, nowe podejście do CI/CD, nowy sposób na kooperację z ludźmi o różnych rolach, itp. Wraz z kolejnymi doświadczeniami rozbudowuje się nasz „słownik”, mamy szerszą perspektywę.
Nowa praca
Finalnie znalazłam nową pracę w trakcie okresu wypowiedzenia (do końca maja). Umówiłam się więc na krótki urlop (2 tygodnie) i zaczęłam pracę w połowie czerwca.
Czy było warto?
To chyba najistotniejsze pytanie. Czy było warto ryzykować, wychodzić ze strefy komfortu? Uważam, że tak. Pokazuje to chociażby analiza mojej wcześniejszej retrospektywy po kilku miesiącach u nowego pracodawcy:

Jak widać po zielonych polach, wszystkie elementy ze STOP i LESS zostały wyeliminowane. Dodatkowo zostało sporo rzeczy z KEEP, MORE i START. Oczywiście nie jest idealnie – są rzeczy, których nie mam. Ale teraz praca sprawia mi o wiele więcej frajdy i rozwoju. Mam siłę na „pracę po pracy”, a co najważniejsze, psychicznie jestem w stanie znieść obowiązkową pracę zdalną.
Podoba Ci się to, co tworzę? Chcesz dostawać informacje o:
– wydarzeniach, które organizuję lub wspieram (np. konferencje, meetupy, webinary)
– inicjatywach, które organizuję lub wspieram (np. GeekWeekWro, DevAdventCalendar)
– moich prelekcjach, kursach i szkoleniach
– wyróżnionych artykułach z mojego bloga
0% SPAMu, 100% informacji! Krótko i na temat.
Czytając ten post doszedłem do wniosku, że chcesz zmienić nie pracę tylko pracodawcę, a to już zupełnie co innego.
Od ponad 50 lat marzyłem, aby zostać psychotronikiem, jednak ten zawód został w latach 70′ ub.w. zmilitaryzowany, a zainteresowanym cywilom pozostawiono możliwość kształcenia się na dwóch kierunkach; elektroniki i psychologii. I tak moje życie zawodowe zaczęło się obracać wokół tych dwóch odległych obszarów wiedzy. Oczywiście elektronikę cyfrową zdominowała komputeryzacja, a psychologia zaczęła się specjalizować w kierunku robotyki, no i wyszło coś dziwnego … psycholog z lutownicą w ręku. 😉 Pracodawcę zmieniałem kilkanaście razy, a zawodów było jeszcze więcej.
Życzę powodzenia na – być może – nowej drodze zawodowej.
PolubieniePolubienie
Psycholog z lutownicą w ręku – takiej wersji jeszcze nie słyszałam 🙂
Jeśli bieżący pracodawca umożliwia nam zmianę projektu zgodną z naszymi oczekiwaniami (patrz: retrospektywa), to jak najbardziej można zmienić pracę (projekt) a nie pracodawcę. Wiąże się to z mniejszym stresem i ryzykiem – nie trzeba chodzić na rozmowy rekrutacyjne i poznawać od nowa pracodawcę. Jednakże jeśli nie ma możliwości zmiany projektu na taki, który by nas interesował w jakiejś perspektywie czasu, to warto zastanowić się nad szukaniem nowego projektu u nowego pracodawcy.
PolubieniePolubienie
A dopuszczasz taką możliwość, że ktoś uzyskał dwa zawody na dwóch przeciwstawnych uczelniach (humanistyka, ścisłe), i potem realizuje się właśnie w tych opcjach? Jeszcze kilka dekad temu, aby studiować np. dziennikarstwo trzeba było wcześniej mieć dyplom wyższej uczelni.
PolubieniePolubienie
A czemu nie? Wolność wyboru 😉
PolubieniePolubienie
Twoja zmiana pracy to też efekt wolnego wyboru? 😉
PolubieniePolubienie
Oczywiście 🙂 nikt mi nie kazał ani nie zabronił. To była moja własna decyzja. Chciałam się rozwijać w innym kierunku, niż ten umożliwiony przez pracodawcę.
PolubieniePolubienie
… a gdyby nie ten „Covid-19”?
PolubieniePolubienie
Covid miał tu tylko taki wpływ, że zaczęła obowiązywać stała praca zdalna. W związku z tym interakcja z innymi osobami spadła i tylko szybciej dojrzałam do zmiany. Aczkolwiek nie wrzuciłam tego do retrospektywy, ponieważ w nowej pracy również obowiązuje praca zdalna i niski współczynnik interakcji.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Gratuluję uzbierania poduszki i odwagi. Dzięki za info o starfish i podcast. Wrzucam na listę do sprawdzenia. Odniosę się do ochoty na liderowanie. Mnie kiedyś namówili na lidera technicznego chociaż się nie paliłem… Ładna nazwa, tyle, że faktycznie zostałem liderem zespołu i częściowo prowadzącym projekt na spółkę z PM, też świeżakiem. Zero przygotowania, szkoleń, wskazania osoby, do której mogę się zwrócić. Zawaliłem projekt. Pozostał niesmak w firmie, u klienta i z mojej strony.
W obecnej firmie to lider składa taką propozycję wyróżniającej się aktywnością osobie, przekazuje jej część obowiązków i wysyła na szkolenia. Więc jakieś wsparcie ale też kontrola ze strony firmy, to moim zdaniem dobra rzecz.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję za komentarz. Jak najbardziej, bycie liderem to spora odpowiedzialność. Jak najbardziej do tej roli powinno się odpowiednio przygotować. Przejść odpowiednie szkolenia, sprawdzić się robiąc jakąś część obowiązków liderskich – w ogóle zobaczyć, czy to jest coś, w czym się odnajdujemy 🙂
PolubieniePolubienie
Pingback: Podsumowanie roku 2020 – Programmer-girl
Pingback: Rok 2020 podsumowanie (w liczbach) – Programmer-girl